Czy na skuteczność EFT ma wpływ ręka lub strona ciała, jakiej używam do opukiwania?

Ile razy należy zrobić rundkę na jedno ustawienie związane z problemem?

Czy ma znaczenie ilość palców lub rodzaj powierzchni dłoni jaką uderzam w punkty?

W ogóle nie wierzę w takie metody jak EFT, ale są pewne problemy, których chętnie bym się szybko pozbył. Czy jeśli nie wierzę w działanie tej metody, to będzie ona dla mnie skuteczna?

Na niektórych filmach widziałem, że nie robi się ustawienia, tylko od razu opukuje punkty. Z czym to jest związane i czy trzeba zawsze robić ustawienie?

Czy zdarza się, że EFT w ogóle na kogoś nie działa?

Ile czasu potrzebuję na rozwiązanie problemów, które ciągną się już ponad 10 lat?

Zawsze w trakcie robienie sobie EFT, bardzo chce mi się pić. Kiedyś takie pragnienie utrzymywało się nawet kilka dni. Czy to normalne?

Jestem DDA i chcę się pozbyć różnych objawów somatycznych. Psychiatra zasugerował mi, żebym poszedł na terapię, ale ja nie chcę grzebać się w swojej psychice i życiu, czy w EFT też muszę wszystko u siebie zrozumieć, żeby to zadziałało i żebym mógł to zmienić?

Czy opukiwanie się między sesjami jest konieczne, czy wystarczy jedna-dwie sesje w tygodniu?

Jak się pracuje z bólem w EFT?

Czy wypowiadając negatywne afirmacje nie sprawiam, że jeszcze bardziej kodują mi się one w głowie?

Czasami, jak pracuję z EFT, to prawie w ogóle nic nie czuję, chociaż wiem, że problem jest dla mnie prawdziwy, co to może oznaczać?

Czy opukiwanie się może spowodować, że przestanę w ogóle odczuwać emocje?

Czemu opukiwanie węzła limfatycznego może być tak niebezpieczne, że aż mówi się o śmiertelnym zagrożeniu?

Czy można przy EFT brać leki?

Jestem aktualnie w trudnej dla mnie sytuacji życiowej, która dostarcza mi wielu stresów i smutków. Opukuje się na to prawie codziennie, ale emocje ciągle się pojawiają i już nie wiem co mam zrobić, bo nawet nie wiem, gdzie popełniam błąd. Wiem, że ta sytuacja skończy się za parę tygodni, ale nie wiem jak wytrzymam do tego czasu. Czemu tak się dzieje?

Po ostatniej sesji poczułam się dużo gorzej, z czego to może wynikać?

Po jakim czasie EFT zadziała w życiu?

Czasami kiedy się opukuję, trudno mi dobrze dobrać słowa, ułożyć trafne ustawienie i przypominacze. Czy wtedy też jest sens robienia sobie EFT, czy lepiej sobie odpuścić i poczekać aż uda mi się wszystko dobrze sformułować?

Czemu jak pracuję sama ze sobą, to EFT wydaje mi się takie płaskie, a jak ktoś pracuje ze mną, to zawsze mam poczucie, że to dużo głębsza praca i o wiele lepiej się potem czuję?

Stosuję EFT od paru miesięcy na nerwicę lękową i objawy się zmniejszyły, ale ciągle pojawia się zdenerwowanie. Jeśli nie opukuję się jakiś czas, to nerwica rozkręca się do stadium sprzed EFT. Opukałam już chyba wszystkie wtórne korzyści, objawy i wiele się zmieniło, ale lęki i zdenerwowanie nadal pozostaje i nie wiem już co mam robić?

Czy można zrobić bardziej ogólne ustawienia jeśli nie pamięta się sytuacji w jakich pojawia się lub mógł powstać jakiś problem?

Czy to możliwe, że opukiwanie innych miejsc na ciele daje takie same efekty jak EFT?

Czy na skuteczność EFT ma wpływ ręka lub strona ciała, jakiej używam do opukiwania?

Nie, można nawet zmieniać ręce i strony ciała podczas rundki.

Ile razy powinnam uderzać w każdy punkt, żeby było to skuteczne?
Ok. 5-8 razy.

Ile razy powinien zrobić rundkę na jedno ustawienia związane z problemem?

Trudno to ocenić, ale wskaźnikiem powinno być poczucie całkowitej wolności od problemu lub aspektu, które często objawia się lekkością, poczuciem nieprawdziwości i wolności od problemu. Wskazane jest zrobić ok. 3 do 5 razy rundkę na to samo ustawienie. Jest to związane z intensywniejszą korektą odwrócenia psychologicznego oraz przywracaniem systemu energetycznego do równowagi. Kiedy robimy więcej niż jedną lub dwie rundki na jedno i to samo ustawienie, intensywniej i głębiej działamy na nasz system energetyczny i znacznie zwiększa to prawdopodobieństwo całkowitego uwolnienia się od problemu lub aspektu jaki opisuje to zdanie. Inną zaletą dodatkowych rund jest szansa na to, że pojawią się jakieś skojarzenia, wspomnienia, które naprowadzą nas na wcześniejsze źródła problemu i pokażą dodatkowe aspekty podtrzymujące problem. Zdarzają się sytuacje, że po pierwszej lub drugiej rundce czujemy się tak dobrze, że nie czujemy potrzeby kontynuacji pracy nad danym problemem. Znam też przypadki, w których osoby nad jednym, ale kluczowym dla ich problemu zdaniem pracowali nawet 15 rundek, rozłożone w czasie na kilka dni, zanim poczuli, że rzeczywiście coś zaczyna się zmieniać w ich odczuciach i stosunku do danego zdarzenia. Trzeba pamiętać, że o ilości jaka jest potrzebna decyduje stopień odwrócenia psychologicznego i zaburzenia energetycznego i jest to kwestia bardzo indywidualna dla każdego problemu z jakim chcemy pracować. Osobiście wychodzę z założenia, że lepiej poświęcić czas na 3-4 rundki dodatkowe, a nawet kilka dni jeśli jest taka potrzeba i dobrze przepracować dane aspekty problemu jakie opisujemy w ustawieniu, niż zrobić jedną i pozostać z niedopracowanym problemem i ryzykować, że znów ujawni się w naszym życiu.

Czy ma znaczenie ilość palców lub rodzaj powierzchni dłoni jaką uderzam w punkty?

Nie ma. Najczęściej korzystamy z dwóch palców – wskazującego i środkowego, a w punktach obojczyka i pod pachą niektórzy opukują czubkami wszystkich palców, w celu pokrycia większej powierzchni ciała. Zdarza się, że panie mające długie paznokcie lub tipsy uderzają kostkami palców wskazującego lub kciuka.

W ogóle nie wierzę w takie metody jak EFT, ale są pewne problemy, których chętnie bym się szybko pozbył. Czy jeśli nie wierzę w działanie tej metody, to będzie ona dla mnie skuteczna?

Wiara nie ma znaczenia w przypadku EFT, gdyż oddziaływanie następuje na poziomie układu energetycznego. Może też się zdarzyć, że wybieramy niewiarę w różne metody wtedy, kiedy występuje u nas Syndrom Wtórnych Korzyści i łatwiej nam powiedzieć, że nie wierzymy w działanie metod niż, że chcemy zachować nasz problem. Jeśli nie wierząc w EFT, ćwiczymy samodzielnie zgodnie ze wskazówkami lub idziemy na sesję, to bardzo ważna jest otwartość na to co się z nami dzieje podczas pracy, co przeżywamy i/lub co się dzieje z naszym ciałem. Zawsze najlepszym testem jest życie, więc dobrze jest poobserwować co się dzieje z nami w sytuacjach, w których normalnie pojawiał się problem: czy coś się zmieniło, czy ten problem nadal występuje, jaka jest siła naszej reakcji na to, co się dzieje. To najlepiej mówi nam, czy jeszcze mamy jakieś aspekty i emocje do przepracowania, czy też mamy problem z głowy. Dopiero wówczas można się zastanawiać nad tym, czy uwierzyć w działanie EFT. Zresztą o wierze w EFT można mówić dopiero wtedy, kiedy poczujemy jego działanie na sobie.

Na niektórych filmach widziałem, że nie robi się ustawienia tylko od razu opukuje punkty. Z czym to jest związane i czy trzeba zawsze robić ustawienie?

Ustawienie robimy w celu korekty odwrócenia psychicznego, czyli przywrócenia prawidłowej biegunowości, natomiast punkty opukujemy w celu przywrócenia prawidłowego przepływu energii, który to przepływ z różnych powodów został zaburzony. Możemy mieć do czynienia albo z samym odwróceniem psychologicznym, albo z samym zaburzeniem przepływu energii, albo z jednym i drugim. Zaczynając pracę nad wybranym problemem trudno jest nam ocenić czy występuje u nas odwrócenie, zaburzenie energetyczne, czy oba na raz, więc żeby uniknąć komplikacji z tym związanych, została stworzona cała sekwencja, w której skład wchodzi praca nad odwróceniem i nad energią. Oczywiście zawsze można spróbować pominąć ustawienie, ale jeśli ma ono miejsce w danym przypadku, to pozostałe opukiwanie punktów nie zadziała, więc i tak trzeba będzie wrócić do zrobienie korekty odwrócenia.

Czy zdarza się, że EFT w ogóle na kogoś nie działa?

Tak, oblicza się, że może to dotyczyć ok 10% całej populacji, ale trudno jeszcze w tej chwili ocenić z czego to wynika. Najczęściej „nie działanie” EFT jest związane z toksynami, źle sformułowanym problemem, z małą konsekwencją i systematycznością ćwiczeń.

Ile czasu potrzebuję na rozwiązanie problemów, które ciągną się już ponad 10 lat?

Jest to kwestia bardzo indywidualna i związana ze złożonością problemu. Zdarzają się sytuacje, kiedy wieloletnie dolegliwości lub problemy indywidualne znikają po 1-2 sesjach, ale najczęściej potrzeba kilku do kilkunastu sesji z trenerem, ale samodzielne ćwiczenia między sesjami znacznie skracają ten czas.

Zawsze w trakcie robienie sobie EFT, bardzo chce mi się pić. Kiedyś takie pragnienie utrzymywało się nawet kilka dni. Czy to normalne?

Tak. Kiedy robimy sobie EFT dobrze jest mieć coś do picia w trakcie pracy nad sobą. EFT stymuluje układ energetyczny opierający się m.in. na przepływie impulsu elektrycznego. Woda jest dobrym przewodnikiem elektrycznym, więc organizm w naturalny sposób domaga się uzupełnienia płynów, jeśli jest to dla niego korzystne a czasem wręcz niezbędne jak w przypadku przedłużonego w czasie pragnienia.

Jestem DDA i chcę się pozbyć różnych objawów somatycznych. Psychiatra zasugerował mi, żebym poszedł na terapię, ale ja nie chcę grzebać się w swojej psychice i życiu, czy w EFT też muszę wszystko u siebie zrozumieć, żeby to zadziałało i żebym mógł to zmienić?

Nie zawsze wszystko trzeba sobie uświadamiać, żeby móc się od tego realnie uwolnić. W EFT jest kilka technik, które umożliwiają przepracowanie problemów bez uświadamiania sobie ich natury i źródeł. Jednak techniki związane ze świadomą pracą są w wielu wypadkach znacznie skuteczniejsze i trwalsze, co wcale nie oznacza, że narażają nas na duży dyskomfort emocjonalny. W EFT są sposoby na przepracowanie nawet najcięższych doświadczeń w życiu, tj. gwałty, pobicia, napady, bez narażenia na ich ponowne emocjonalne przeżywanie, natomiast dobrze to robić pod kierunkiem trenera.

Czy opukiwanie się między sesjami jest konieczne, czy wystarczy jedna-dwie sesje w tygodniu?

Z doświadczeń wielu specjalistów wynika, że osoby, które regularnie opukują się same między sesjami uzyskują lepsze efekty w krótszym czasie, niż osoby, które pracują EFT tylko na sesjach z trenerem.

Jak się pracuje z bólem w EFT?

Tak samo jak z każdym innym problemem. Precyzujemy dokładnie co nas boli, robimy ustawienie i rundki. Dodatkowo warto sobie zadać pytania: „Jeśli ten ból oznacza jakąś emocję, to jaka byłaby to emocja?”, „Jeśli ten ból lub dolegliwość jest związana z jakimiś sytuacjami lub problemami w moim życiu, to co by to było?” Odpowiedzi jakie przychodzą do głowy w pierwszej kolejności są zazwyczaj trafne i warto wówczas przejść do robienia EFT na te właśnie emocje i sytuacje jakie nam się skojarzyły. Założenie jakie stoi za takim podejściem, mówi, że 90% objawów fizycznych ma podłoże emocjonalne.

Czy wypowiadając negatywne afirmacje nie sprawiam, że jeszcze bardziej kodują mi się one w głowie?

Nie. Gdybyś te same zdania powtarzał bez opukiwania, to prawdopodobnie dochodziłoby do utrwalenia negatywnych treści. W przypadku EFT jest odwrotnie, gdyż dochodzi element pobudzania przepływu energii przez opukiwanie. Kiedy energia jest zaburzona odczuwasz to jako negatywne emocje lub stany fizyczne w ciele, a towarzyszą temu różne negatywne myśli. Kiedy wypowiadasz negatywne afirmacje, to koncentrujesz swój umysł na tym konkretnym zaburzeniu energetycznym i opukując stymulujesz energię do swobodnego przepływu. Ta stymulacja sprawia, że wszelkie blokady energetyczne, które są związane z afirmacją jaką wypowiadasz, są „bombardowane” energetycznie, aż energia znów będzie mogła swobodnie płynąć. Poznasz to po tym, że afirmacja jest Ci obojętna, nieprawdziwa, chce Ci się śmiać gdy ją wypowiadasz. Afirmacje pozytywne mają za zadanie pogłębić lub przyśpieszyć proces odblokowywania energii oraz „zaprogramować” Twój umysł pozytywnie. Gdybyś jednak zaczął od afirmacji pozytywnych, mając blokady energetyczne, mogłoby się tak zdarzyć, że dużo silniej poczułbyś nieprawdziwość tego co mówisz i mógłbyś się poczuć gorzej, uświadamiając sobie, że jest dokładnie odwrotnie niż pragniesz.

Czasami, jak pracuję z EFT, to prawie w ogóle nic nie czuję, chociaż wiem, że problem jest dla mnie prawdziwy, co to może oznaczać?

Może to sugerować różne rzeczy np.:
– problem jest przepracowany i warto poobserwować się w sytuacjach, w których on występował, czy coś się zmieniło i co jeszcze nam przeszkadza – w ten sposób możemy wyłapać pozostałe aspekty,
– sformułowania są zbyt ogólne i trzeba dokładniej doprecyzować opis problemu,
– poruszamy aspekt jaki już przepracowaliśmy i chociaż problem się utrzymuje to nadal pracujemy z tymi samymi ustawieniami, więc trzeba poszukać innych aspektów,
– jeżeli przepracowaliśmy już naprawdę wszystkie aspekty, to może występować syndrom wtórnych
korzyści,
– warto zastanowić się, czy powtarzamy jakiś schemat rodzinny związany z tym problemem,
– warto zastanowić się, czy mamy jakieś przekonania, które sprzyjają podtrzymaniu problemu, np. w życiu musi być ciężko, zawsze muszę mieć jakieś problemy, ludziom nie można ufać,
– może to również sugerować silnie stłumione emocje i zamrożenie uczuciowe
– warto obserwować reakcje w ciele, np. czy pojawia się rozluźnienie, spokój, dystans do problemu,
nawet jeśli nie pojawiają się emocje negatywne w trakcie pracy,
– warto zrobić skalowanie zdania testującego i ocenić na ile czujemy (a nie-wiemy!), że to zdanie –
jest dla nas dalej prawdziwe i obserwować, czy po kolejnych rundkach stopień tej prawdziwości
zaczyna się zmniejszać.

Czy opukiwanie się może spowodować, że przestanę w ogóle odczuwać emocje?

Oczywiście, że nie. Możemy zneutralizować emocje związane z przykrymi wydarzeniami, ale nadal będziemy odczuwać emocje w sytuacjach, które aktualnie dzieją się w naszym życiu. Po długim stosowaniu EFT, może dojść do takiego stanu, w którym nasze negatywne reakcje emocjonalne w sytuacjach życia codziennego, są słabsze a z kolei reakcje pozytywne są intensywniejsze, częstsze i stają się wręcz pewną „nową” normą w naszym samopoczuciu.

Czemu opukiwanie węzła limfatycznego może być tak niebezpieczne, że aż mówi się o śmiertelnym zagrożeniu?

Nie jest to całkowicie pewna informacja, ale taki wniosek wyciągnęłam ze szkoleń pierwszej pomocy. Na tych szkoleniach ćwiczy się min. masaż serca. Od jakiegoś czasu są do tego specjalnie przeznaczone manekiny. Zostały one wprowadzone po wypadkach zatrzymania akcji serca podczas ćwiczeń ze zdrowymi osobami, u których wykonywano ten masaż podczas szkoleń. Ów masaż serca wykonany u osoby, której serce normalnie pracuje, wywoływał zaburzenie naturalnego rytmu do takiego stopnia, że serce stanęło, czyli zdrowy człowiek po prostu umarł. Węzły limfatyczne są na wysokości serca i co prawda masaż serca jest bardziej bezpośrednią stymulacją, to nie możemy wykluczyć, że opukiwanie może spowodować podobny efekt. Szczególnie wydało mi się to ważne jak zobaczyłam jak jedna z osób naprawdę mocno i pięścią opukuje węzeł limfatyczny. Tak jak zaznaczyłam na początku, nie jest to pewna informacja, a raczej hipoteza, jednak ze względu na własne bezpieczeństwo polecam ograniczyć się do masażu, zwłaszcza, że limfa jest płynna i masaż zdecydowanie lepiej stymuluje jej przepływ.

Czy można przy EFT brać leki?

Oczywiście, ale zalecam robić EFT w ok. godzinę po zażyciu wszelkich lekarstw. Zalecenie to jest związane z sytuacją jaka przydarzyła się mojemu Tacie. Tata po dwóch zawałach i bierze leki nasercowe. Po zażyciu swoich leków, zaczął sobie robić EFT. Po jakimś czasie pojawiły się u niego takie objawy, które sugerowały, że nie wziął tabletek. Oczywiście było to nie prawdą, ale musiał zażyć je ponownie, aby uniknąć interwencji lekarskiej. Tato poeksperymentował jeszcze z tabletkami i stosowaniem EFT (i tu od razu wiadomo po kim ja to mam ?). Okazało się, że w godzinę po zażyciu leków, może robić EFT do woli i nie niweluje już efektu działania leków. To doświadczenie może sugerować, że procesy, które uruchamia EFT w organizmie, mogą zakłócić proces wchłaniania się leków. Nie wiem, czy taka zależność występuje w przypadku wszystkich osób i leków, ale dla własnego bezpieczeństwa, proszę stosować EFT min. 40 min do godziny po zażyciu tabletek. Natomiast warto być uważnym, czy dolegliwość lub choroba na którą bierzemy leki nie zmienia swojego obrazu klinicznego, czyli nie ustępuje, co przy EFT jest możliwe.

Jestem aktualnie w trudnej dla mnie sytuacji życiowej, która dostarcza mi wielu stresów i smutków. Opukuje się na to prawie codziennie, ale emocje ciągle się pojawiają i już nie wiem co mam zrobić, bo nawet nie wiem, gdzie popełniam błąd. Wiem, że ta sytuacja skończy się za parę tygodni, ale nie wiem jak wytrzymam do tego czasu. Czemu tak się dzieje?

Przyczyn może być kilka.
Pierwsza przyczyna związana jest z samym stosowaniem EFT. Być może nie neutralizuje Pani emocji na skali od 0-10 do 0, tylko zostają na poziomie 2-4. Często się zdarza, że jak przeżywamy silne emocje, to spadek o kilka punków na skali, czyli odczucie znaczącej ulgi, jest dla nas tak intensywne, że zakładamy, że jest po problemie. Nie robimy wówczas rund dodatkowych, które mają za zadanie rozładowanie pozostałych, słabiej już odczuwanych napięć, czyli całkowite uwolnienie od zaburzenia energetycznego. Jeśli to nie nastąpi, wówczas każda kolejna sytuacja pobudza emocje, które w Pani pozostały i może nasilać je od nowa. Dlatego tak ważne jest robienie rund dodatkowych do takiego momentu, aż poczujemy podczas opukiwania całkowitą obojętność na wypowiadane zdania a wręcz ich absurdalność.
Drugą przyczyną może być niedopracowanie aspektów nie tylko sytuacji, która ma miejsce tu i teraz w Pani życiu, ale również skojarzeń związanych z przeszłością. Warto też się zastanowić czy pracuje Pani ze wszystkimi emocjami, jakie Pani przeżywa. Zdarzyło mi się kiedyś pracować z osobą w depresji i po 2 sesjach nie było efektów po pracy ze smutkiem, poczuciem winy, beznadziejnością i ogólnym zrezygnowaniem. Zrobiliśmy eksperyment i zaczęliśmy pracować ze złością, żeby sprawdzić co się stanie. Depresja odeszła jak „ręką odjął”! Problemem była stłumiona złość i przekonania, że nie wolno się złościć, bo złość jest zła i nikt nie lubi złośników, więc w sytuacji, która wzbudziła złość, osoba stłumiła ją i odczuwała smutek i rezygnację, które są społecznie bardziej akceptowane niż złość.
Trzecią przyczyną mogą być Pani przekonania i schematy, które sprawiają, że trudno jest czuć się spokojnie, nawet w naprawdę nieprzyjemnej sytuacji. Jednym z takich podstawowych przekonań jest np. „skoro jestem nieprzyjemnej sytuacji to powinnam się źle czuć”. Jest to już nieco głębsza praca nad sobą, ale wykonana raz a dobrze jest trwała i pracuje „na nas” w innych sytuacjach życiowych i do końca życia.
Czwarta przyczyna często jest związana ze zbyt dużą zachowawczością w rundach pozytywnych albo opukiwaniem się na zachowanie innych osób lub na to co się zdarzy w sytuacji. Zawsze warto pamiętać, że pracujemy przede wszystkim ze sobą. W rundzie pozytywnej koncentrujemy się na swoim stanie emocjonalnym np. zamiast „mąż mnie szanuję” to „czuję się szanowana przez męża, innych ludzi”. W drugim przykładzie pracujemy nad wzbudzeniem w sobie takiego samopoczucia, jakie byśmy chcieli odczuwać w sytuacji, jaka budzi w nas emocje. Warto formułować wówczas zdania w czasie dokonanym, czyli jakby to już się stało i dodawać określenia związane z pozytywnymi uczuciami (cieszę się, że mąż mnie szanuje). Może się to wydawać nielogiczne, ale taka technika pracy w rundzie pozytywnej jest głównie związana z prawem przyciągania i w życiu sprawdza się o wiele lepiej niż „próba” wystukania sobie zachowań innych wobec nas w przyszłości.
Piątą przyczyną może być tzw. Syndrom Wtórnych Korzyści i tak długo EFT „nie będzie działać”, aż kolejne przeżywanie stresów i smutków w obecnej sytuacji, będzie dawało Pani jakieś, prawdopodobnie nieuświadomione korzyści.

Po ostatniej sesji poczułam się dużo gorzej, z czego to może wynikać?

Najczęściej pogorszenie następuje, kiedy:
– nie zostały przepracowane wszystkie aspekty (czas sesji jest ograniczony i m.in. dlatego własna praca z EFT między sesjami jest tak ważna),
– po rozwiązaniu problemów, które były „bardziej na powierzchni”, wychodzą głębsze sprawy,
– pojawił się opór przed zmianą, najczęściej związany z Syndromem Wtórnych Korzyści.
W EFT takie pogorszenie traktuję się jako okazję do uwolnienia się od problemów i emocji jakie zostały poruszone.

Po jakim czasie EFT zadziała w życiu?

To sprawa bardzo indywidualna. Są osoby, u których działa od razu, a są osoby, które potrzebują więcej czasu od dnia do nawet paru tygodni. Zależy nad czym pracujemy i czy udało nam się doczyścić wszystkie, a przynajmniej większość aspektów. W przypadku pracy z zaburzeniami psychicznymi, zdarza się, że osoby reagują bardzo szybko i zanikają objawy oraz szybko, wszystko idzie w dobrą stronę, a w pozostałej pracy nad sobą koncentrujemy się na pożądanych zmianach w osobowości. W innych przypadkach przez wiele tygodni następuje na przemian poprawa i pogorszenie, a po miesiącu lub dwóch nagle wszystko zaczyna się zmieniać na lepsze, emocje są stabilne i samopoczucie poprawia się, zanikają objawy. Innego rodzaju zmiany, np. w nauce, sporcie i innych, zmiany zachowania najczęściej pojawiają się stosunkowo szybko, natomiast rzadko kiedy zwraca się na nie uwagę, gdyż nowe zachowania i samopoczucie wydają się tak naturalne i oczywiste, że zwłaszcza w początkowej praktyce EFT w ogóle nie łączy się tego z tym, że opukiwaliśmy się na dany temat i budzi to duże niedowierzanie.
Jeśli chodzi o kreowanie zdarzeń, to tutaj już nie ma żadnych reguł kiedy pojawią się namacalne rezultaty.

Czasami kiedy się opukuję, trudno mi dobrze dobrać słowa, ułożyć trafne ustawienie i przypominacze. Czy wtedy też jest sens robienia sobie EFT, czy lepiej sobie odpuścić i poczekać aż uda mi się wszystko dobrze sformułować?

Znam Panią, która w 3 tygodnie wyszła z depresji opukując się na sformułowania typu „mam głupi nastrój”, „te głupie myśli”, „nic mi się nie chce”, „czuję jakąś beznadzieję”. Wcale nie układała wyszukanych ustawień, a wręcz przeciwnie, opisywała wszystko swoimi słowami. Opukiwała się nawet do kilkunastu razy w ciągu dnia, jak pojawiały się jakieś negatywne myśli, pogarszał się jej nastrój, na coś nie miała siły, lub czegoś się jej nie chciało. Ta Pani dzięki swojej konsekwencji i intensywności po 3 tygodniach nie wiedziała co to depresja, a psychiatra do której poszła na wizytę kontrolną zaczęła się dopytywać co to za metoda po której tak się świetnie czuje.

Czemu jak pracuję sama ze sobą, to EFT wydaje mi się takie płaskie, a jak ktoś pracuje ze mną, to zawsze mam poczucie, że to dużo głębsza praca i o wiele lepiej się potem czuję?

Zdarza się to dość często, że jak pracujemy sami ze sobą to trudniej nam dobrać sformułowania. Niektórzy twierdzą, że jak sami sobie robią EFT, to ich sformułowania wydają się im takie drewniane, sztywne, płaskie, twarde, a kiedy pracują z kimś, to nawet proste rundki wydają się świetne. Kiedy pracujemy z kimś wyłączamy kontrolę poznawczą, myślenie i poddajemy się całemu procesowi. Z jednej strony biernie powtarzamy za kimś, ale jednocześnie nie musimy wymyślać co powiedzieć i możemy się skupić na swoich odczuciach, energii. Dodatkowo druga osoba ma większy dystans do naszego problemu i patrzy na niego z innej perspektywy, dlatego potrafi dostrzec rzeczy, których sami nie widzimy i niekiedy dobierane przez nią zdania docierają do głębszych warstw problemu. Dlatego praca z kimś zawsze wydaje się głębsza i lepsza w skutkach.

Stosuję EFT od paru miesięcy na nerwicę lękową i objawy się zmniejszyły, ale ciągle pojawia się zdenerwowanie. Jeśli nie opukuję się jakiś czas, to nerwica rozkręca się do stadium sprzed EFT. Opukałam już chyba wszystkie wtórne korzyści, objawy i wiele się zmieniło, ale lęki i zdenerwowanie nadal pozostaje i nie wiem już co mam robić?

Taka sytuacja może mieć dwa źródła. Jedno jest związane z uzależnieniem od stanów emocjonalnych, a drugie z wyuczoną strategią radzenia sobie i podtrzymywania bezpieczeństwa.
1. Mechanizm uzależnienia od stanów emocjonalnych jest dokładnie taki sam jak w przypadku alkoholu, narkotyków, papierosów i wielu zachowań nałogowych. Możliwość korzystania z przedmiotu uzależnienia staje się źródłem ulgi i rozluźnienia, a sama myśl o możliwości jego utraty wywołuje napięcie, silny stres i szereg zachowań mających na celu utrzymanie uzależnienia. Osoba uzależniona nie wyobraża sobie życia bez swojego nałogu i wcale nie chce się z nim rozstać, tylko zmniejszyć jego negatywne skutki zdrowotne, społeczne, ekonomiczne, ale też w celu dalszej kontynuacji swojego nałogu. Dlatego kolejny powrót do nałogowych zachować i/lub substancji przynosi ulgę i daje poczucie bezpieczeństwa i pewnego komfortu. Podobnie dzieje się ze stanami emocjonalnymi. Można być uzależnionym od lęku, gniewu, smutku i wielu innych emocji. I chociaż są one źródłem dużego dyskomfortu to wizja uwolnienia się od nich staje źródłem dużego napięcia, stresu, konfliktów i dopiero ponowne pojawienie się tych emocji przynosi ulgę, co nie oznacza wcale wzrostu naszego komfortu lub poprawy samopoczucia.
2. Wyuczona strategia radzenia sobie i podtrzymywania poczucia bezpieczeństwa związana jest z określonymi emocjami. Najczęściej oznacza to uwarunkowanie, że pozytywne emocje są źródłem emocji negatywnych lub negatywne emocje ochraniają nas przez karą lub innymi przykrościami. Sytuacji w jakich może wykształcić się taka strategia jest bardzo dużo ale oto dwa przykłady:

9 letnia Dominika bardzo się boi, że Pani zapyta ją na lekcji, a ona nie przygotowała się odpowiednio. Sytuacja ta powtarza się wielokrotnie. Kiedy dziewczynka jest spokojna i przygotowana to albo sama zgłasza się do odpowiedzi albo Pani wywołuje ją do tablicy, a kiedy się boi, Pani jej nie pyta. W konsekwencji dziewczynka uczy się, że strach ochrania ją przed odpowiedzią i oceną, a spokój sprzyja temu, że jest oceniana i musi odpowiadać przed wszystkimi. Zaczyna więc sprawdzać tę strategię w innych sytuacjach. Boi się, że źle napisała klasówkę, chociaż uczyła się do niej sumiennie i dostaje z niej dobrą ocenę. Kilka takich sytuacji i potwierdza się jej pomysł, że jak się boję to jestem dobrze oceniania lub unikam oceny. W efekcie jako dorosła osoba, panicznie boi się wszelkich egzaminów, rozmów o pracę, rozmów z przełożonymi. Nauczyła się, że kiedy się boi to wszystko dobrze się dla niej kończy i jest bezpieczna, a kiedy jest spokojna to może być oceniana, a to niesie za sobą ryzyko złej oceny, a w konsekwencji utratę poczucia bezpieczeństwa. Podczas sesji pojawił się pomysł na inną interpretację tych zdarzeń z dzieciństwa. Być może nauczycielka nie pytała Dominiki, bo widziała że się bała i nie chciała jej stawiać złych oceni i narażać na stres, więc pytała ją tylko, gdy ta była spokojna i rozluźniona lub sama się zgłaszała. Taki sposób rozumowania nie ma na dorosłą już Dominikę wielkiego wpływu. Mechanizm tak silnie się ukształtował, że największym źródłem bezpieczeństwa stał się lęk, który zapowiadał, że wszystko dobrze się skończy, a spokój zapowiadał kłopoty. Kiedy dotarłyśmy podczas naszych spotkań, że ten mechanizm jest źródłem jej stałego zdenerwowania i lęku, Dominika wycofała się z terapii z decyzją, że nie chce ryzykować zmiany, bo spokój oznacza kłopoty, więc nie chce takiej zmiany.
Miała do tego absolutne prawo, gdyż jako dorośli sami decydujemy za siebie i ponosimy odpowiedzialność za siebie i swoje życie.

5 letni Karol był bardzo energicznym i wesołym dzieckiem. Był ciekawy wszystkiego i wszystkich, szybko się uczył i z dumą pokazywał swoje prace mamie. Mama Karola była zamknięta w sobie, dość apatyczna i choć była w młodym wieku to czuła się już zmęczona życiem, które oszczędzało jej radości, a szczodrze obdarzało kłopotami i innymi źródłami smutków, krzywd i gniewu. Nie dawała sobie rady z radosnym i energicznym synem, gdyż sama miała w sobie tyle żalu, smutku i gniewu, że trudno było jej cieszyć się z syna i jego dziecięcych sukcesów. Kiedy Karol podbiegał do niej oczekując pochwały za kolejny rysunek przedstawiający dziecinne obrazki, często nie wytrzymywała i mówiła mu na odczepnego „bardzo ładne, ale nie przeszkadzaj mi teraz”, „nie mam teraz czasu”, „daj mi spokój”, czasem dostawał klapsa za karę, że przeszkodził mamie w czymś ważnym. Łatwo się domyślić, że takie zachowanie mamy działało jak gaśnica na dumę i radość 5 letniego Karola i budziło w nim coraz większy smutek. A kiedy Karol był smutny to nie malował, nie biegał do mamy po pochwały, więc mama wtedy go nie zbywała i nie karała. Dawało mu to większe poczucie bezpieczeństwa niż uwagi i klapsy mamy. Powoli więc uczył się, że jak jest smutny i nie przeszkadza mamie, to jest bezpieczniejszy, gdyż nie naraża się na jej odrzucenie, gniew i karę. Podobnie było z jego zainteresowaniami wszystkimi i wszystkim. Im bardziej wyciągał mamę na plac zabaw, tym mama była bardziej niezadowolona i zdarzało się jej nawet krzyczeć, na co Karol od razu reagował płaczem. Wtedy mama przestawała krzyczeć i robiła się w miarę miła. Czasem nawet wychodziła z nim na plac zabaw. Karol uczył się więc, że jak jest smutny to mama go nie karze, jest miła i czasem nawet da mu coś na czym mu zależy. Jakie wnioski mógł wyciągnąć Karol? Tylko takie, że smutek daje mu większe bezpieczeństwo, sympatię mamy, większą akceptację z jej strony i brak krzyku i jej gniewu. Jego radość i energia przynosi dokładnie odwrotne skutki, jest źródłem kary, odrzucenia, gniewu i braku akceptacji.
Teraz dorosły już Karol jest przygnębiony, wycofany. Im bardziej czegoś chce, tym wpada w większą depresję i wiele wysiłku musi wkładać w zrobienie tego na czym mu zależy. Kiedy nawet pojawiają się w jego życiu przyjemne chwile i pozwala sobie na chwile radości czy uniesienia pojawia się lęk, że za chwilę to straci lub spotka go coś złego co to przerwie, bo przecież nie można cieszyć się bezkarnie. Rozwinęło się w nim też poczucie winy, że przecież nie powinien się cieszyć, skoro tyle innych osób cierpi. Kiedy dotarliśmy do źródeł jego przygnębienia, Karol zareagował dużym napięciem na pomysł, żeby uwolnić się z tych uwarunkowań i odzyskać wrodzoną radość i energię. Najwięcej obaw budziła w nim świadomość, że ponad 30 lat żył w przygnębieniu i nie wie już jak to jest cieszyć się życiem i nie wie czy będzie się w stanie tego nauczyć od nowa. Po dłuższym zastanowieniu zdecydował się na rundki związane z jego obawami, a następnie pracowaliśmy nad sytuacjami z dzieciństwa, które doprowadziły do jego problemów. Dziś trudno rozpoznać Karola w Karolu. Oczywiście życia z pogodą ducha nauczył się tak szybko, że ma poczucie jakby nigdy nie zapomniał jak to jest. W pierwszych miesiącach po przepracowaniu nadrabiał stracony czas i można powiedzieć, że cieszył się życiem i był go ciekaw we wszystkich jego przejawach. Otworzył się na ludzi, zmienił pracę i dziś 30 lat przygnębienia wydają mu się tylko złym snem, który przyśnił mu się tak dawno temu, że już go nie pamięta.

W przypadku obu strategii warto zrobić rundki na takie zdania typu:
lęk daje mi bezpieczeństwo; smutek daje mi bezpieczeństwo; tylko jedzenie przynosi mi ulgę; tylko alkohol przynosi mi ulgę i rozluźnienie; spokój zapowiada niebezpieczeństwo; spokój to oczekiwanie na zagrożenie; kiedy jestem bezpieczna to nie zauważę niebezpieczeństwa; radość zapowiada karę i płacz; radość jest zła; lepiej jest być smutnym i bezpiecznym niż radosnym i karanym i/lub odrzucanym.

Czy można zrobić bardziej ogólne ustawienia jeśli nie pamięta się sytuacji w jakich pojawia się lub mógł powstać jakiś problem?

Jeśli wiemy, że mamy jakiś problem, to znaczy że zaobserwowaliśmy to w jakiś konkretnych sytuacjach. Zawsze można zadać sobie dodatkowe pytania: w jakich sytuacjach pojawia się ten problem, po czym poznaję, że mam ten problem lub kiedy pojawił się po raz pierwszy. Czasem można zrobić ogólniejsze ustawienie ale bardziej ma to na celu zaktywizowanie wspomnień i skojarzeń. Wówczas warto skupić się już na konkretnych sytuacjach jakie nam się przypomniały. Zawsze przepracowanie problemu na przykładzie konkretnej sytuacji i aspektów jest skuteczniejsze niż stosowanie ogólnych sformułowań bez odniesień do przykładów z życia.

Czy to możliwe, że opukiwanie innych miejsc na ciele daje takie same efekty jak EFT?

Oczywiście. EFT wykorzystuje bardzo małą ilość punktów akupunkturowych, które są zakończeniami lub początkami meridianów i można je nazwać punktami strategicznymi. Opukując jakiekolwiek miejsce na ciele i wypowiadając afirmacje, zazwyczaj stymulujemy jakiś meridian, co najczęściej przynosi poprawę samopoczucia. Ilość miejsc na ciele, poprzez które możemy stymulować poszczególne meridiany, jest tak duża, że wręcz prawdopodobieństwo nie „trafienia” na jakiś meridian podczas opukiwania ciała, jest uważane za bardzo małe. Najlepszym naturalnym przykładem jest stukanie palcami o blat w chwilach zniecierpliwienia lub zdenerwowania. Jest to odruch, ale w ten sposób wywołujemy pobudzenie energii w meridianach, których zakończenia są na palcach, co w zupełnie naturalny sposób przynosi nieświadomą ulgę i subtelne zmniejszenie napięcia emocjonalnego. Innym zjawiskiem jakie można zaobserwować np. w świecie zwierząt jest opukiwanie się w klatkę piersiową przez małpy. Wydaje się, że jest to prezentacja siły danego osobnika, ale jednocześnie uderzenia te stymulują węzeł limfatyczny, który wykorzystujemy do redukcji odwrócenia psychicznego, oraz punkt obojczyka, który jest dość istotny przy neutralizacji strachu. Z tej perspektywy oznaczałoby to, że ów osobnik nie tyle prezentuje swoją siłę, co redukuje swój strach i w ten sposób dodaje sobie odwagi. Podejrzewam, że każdy ma jakieś gesty lub odruchy, którymi zupełnie nie świadomie stymuluje przepływ energii w poszczególnych meridianach. Nie zdając sobie z tego sprawy, obniżamy w ten sposób poziom napięcia emocjonalnego lub podnosimy swój poziom energii. Szczególnie taką funkcje pełnią wszelkie odruchy związane z głową i palcami. Warto również zwrócić uwagę na tendencję do krzyżowania nóg, gdyż w ten sposób stymulujemy lepszą komunikację między półkulami w mózgu, a tym samym zwiększamy nasz potencjał intelektualny, emocjonalny i energetyczny. Tutaj ciekawym uzupełnieniem są ćwiczenia z metody Dennisona, które polecam osobom chętnym zwiększyć sprawność i efektywność pracy mózgu.fotolia_65975854